"Burza w szklance wody, miłosne flow, ani nawet szanowna obraza majestatu" - nic nie trwa wiecznie - pomyślał Andrew wciskając niedbale złożone ubrania do ostatniej pustej walizki. "Tym bardziej relacja, która tak często mnie boli" - analizował dalej. A jednak ogarniała go jakaś nostalgia na to rozstanie, jakby za ścianą, w łazience, poprawiając grzywkę w lustrze, nuciła coś Julia Marcell.

Jego wrodzona skłonność do zamykania się w sobie w momentach stresu była chyba jedyną cechą, która pasowała do stereotypu ścisłowca. Określano go tak po ścieżce edukacji, jaką wybrał. Fascynowały go skomplikowane systemy, to, jak jeden wpływał na drugi i jak ogromną moc miały, gdy współpracowały ze sobą tworząc rozbudowaną całość. Miał ponoć do tego predyspozycje rodzinne.

Jeszcze miesiąc temu chciał spełnić jej marzenia i zachcianki, nawet te, o których mógł nie wiedzieć. Wyobrażał sobie, że gdy są obok siebie, na poziomie molekuł ich energia łączy się i potęguje. Dawało mu to dużo siły. W takich chwilach czuł, że musi spełnić je wszystkie.

Jednak po szynach mknęły nieubłaganie niebieskie tramwaje, a rytmowi, w którego takt się poruszały towarzyszyły głównie smutki i pokazy uporu. Polot zmieniał się w zaborczą obserwację, która, skażona najmniejszą wątpliwością, zostawiała w jego sercu palącą wyrwę.

Chwilami, tymi lepszymi, był przecież dla niej wesoły i zupełnie urzekający, co dawało mu tak nieskrępowaną lekkość, jakby zatrzymywał ogromne ilości helu w płucach. Dziś ze złości bolało go zapadnięte miejsce w okolicach mostka i obojczyków, a dokuczało całe ciało. Nie zauważał już nawet zimna w zetknięciu z materiałami użytymi do wykonania klatki schodowej. Chłód zdecydowania przechodził go teraz na wskroś.

Wszystko było przygotowane. Siedział na schodach, przed nim stały jego rzeczy. Spoglądał w bok i wpatrywał się we wzór, który przypominał mu diody zamykające się w układ. To dziwne, bo zauważył go dopiero, gdy ktoś wszedł na korytarz i zrobił zdjęcia ścianom. Na chwilę zeszło z niego nadęcie, a plecy przyjęły nieco zaokrąglony kształt. Nagle mocno, jak nigdy wcześniej brakowało mu tej pewności, chciał odchylić się delikatnie i natrafić na jej plecy, o które mógłby się miękko oprzeć i tak już zostać.

Teraz zegar z pikseli przykryty ażurową klapką telefonu odmierza czas, w którym Andrew daje jej kolejną ostatnią szansę.









Wrocław | Gajowa

Follow my blog with Bloglovin


'Najlepszy dziadek' na plastiku przyssanym do tylnej szyby taksówki. Chłopaczki w baseballówkach przemierzający chodnik krokami z podskokiem. Siwobrode pieski i starsze panie wodzące długimi, rozbujanymi spódnicami po ziemi. Sąsiadki stojące na balkonach w szlafrokach. Otwarte drzwi do kafla #25. Aż wreszcie rekonstrukcje zdjęć w zakładzie fotograficznym - łudząco podobne do odrestaurowanego fresku Jezusa przez chętną, ale niezbyt utalentowaną parafiankę <zobacz niżej>.

Czekanie. Piękna rzecz. Ile można wtedy zauważyć i przemyśleć. Świat jest się w stanie przed tobą całkowicie odkryć, a jedyną aktywnością jaką musisz podjąć jest obserwacja.

- Halo, chce Pani wejść? - Pada wreszcie z balkonu. - To proszę wcisnąć 15 na domofonie, żebym mogła otworzyć.

Wciskam, popycham drzwi, jestem w środku. To znaczy, że Wy też:









Z pozdrowieniami dla krakowfloors!


Prace fotografa z Nowowiejskiej.




- Chodź, zobaczysz. Te kafle wymiatają. To mój top 5. Moje podium. - mówi chłopak pchając wózek z malutkim dzieckiem.
- Moje też - dodaje ona i kiwając głową rzuca wymowne spojrzenie spod okularów.
No to idę  z coraz większą ciekawością, próbując utrzymać równowagę na nierównym krawężniku. Myślę, jaki pociąga ich klimat, czy będzie unikalnie, artystycznie, prosto? Brudno / czysto? Czy zaskoczy mnie wzór?

Wskakujemy tylko za drzwi (wózek blokuje samozamykacz), a zanosi nas prawie do Berlina. Czujemy to, w tym specyficznym mikroklimacie grają Beethovena równocześnie z Modern Talking, jedzą wursty z musztardą (dostępne też w wersji sojowej) i farbują sobie na niebiesko włosy - te, z nieogolonej części głowy. Kafle są mieszczańskie, kwieciste, dostojne. Posadzka - trochę ekstrawagancka i tak świetnie zachowana, że szkoda ją deptać.

Może Thomas Anders znów zaśpiewał o ton za wysoko 'Cheri, Cheri Lady', bo z za wewnętrznych drzwi usłyszeliśmy kroki. Wywołany cichymi dźwiękami naszych rozmów (dziecko cały czas spało) Pan w kapciach i domowych spodenkach za pomocą kilku pytań i westchnień dał nam do zrozumienia, żebyśmy poszli.

Po tym, jak za progiem wróciliśmy do Wrocławia, szliśmy moment w ciszy.
- I jak? - pyta mnie odwracając się przez ramię zadowolony z siebie chłopak.
- No jak to "jak"? Najlepiej! - odpowiada ona, nie czekając na moją wypowiedź.












Pozdrawiam uroczą rodzinę  K. :)

Wrocław | Huby



.
.
.
.
No dobra.
.
[Dzzzzzzzzzzzzzzzz.]
.
.
Drzwi otwiera czterdziestoparoletnia krępa kobieta. Mierzy nieco ponad półtora metra wzrostu. Ma okrągłe rysy twarzy, oczy podkreśla niebieskim cieniem z słuszną porcją ciemnego tuszu. Krótkie, żółte włosy zrobione na 'trwałą' wystają jej spod czepka z falbanką. Jednak to kilka barwnych warstw fartuchów sprawia, że postać wygląda jak stryjeczna kuzynka Szalonego Kapelusznika. Zielony, bordowy, biały, niebieski. Kropki, paski, kratka - wszystko łączy strój kobiety.

Zauważa, że w wizycie chodzi o kafle, więc cofa się o dwa kroki zwalniając przejście w drzwiach i tym sposobem jesteśmy już razem w środku. Miała przyjąć dostawę. Mówi, że jest tu internat. Na tym samym wdechu dodaje, że wcześniej był dom publiczny. Dla wysokich rangą żołnierzy. Wracali ranni z frontu, a tutaj odzyskiwali siły. W pokojach wisiały kryształowe żyrandole i stały rzeźbione drewniane meble.

Kafle w korytarzu są błękitne. Tworzą podobną do szkła połać. Można się w nich przeglądać jak w lustrze. Dyskretne dekory z popularnym motywem wieńca zaglądają czasem na jego drugą stronę.

Odbijały się w nim Alicje, które trafiały tu goniąc królika, by wieczorami wchodzić tędy z podpitymi wojskowymi. Rano biegły na pocztę, wysyłały swoim matkom czarno białe widokówki. Pisały, że nauki, jakie pobierają na Schlesische Friedrich-Wilhelms-Universität idą pomyślnie, a kawalerzy z dobrych domów walczą o ich względy. Potem wracały do luksusowych pokoi z rzeźbionymi meblami. Wszystko można było oglądać na błękitnej tafli.

No ale po wojnie wszystko się pozmieniało. Dzisiaj w pokojach są meble ze sklejki, optycznie trochę za małe do wielkości pomieszczeń. Pokoje zajmują uczniowie - za mniej niż dwieście złotych miesięcznie. A kafle zachowały się tylko z jednej strony szerokiego korytarza. Teraz w nich odbija się pani w kolorowym stroju.







Budynek ma też drugie wejście. I drugie, te same kafle. Ale bańka pryska, królik wypada z nory. Tu z portierni wyskakuje szczupła jak przecinek urzędniczka, która zanim drgnie migawka zdąży pośpiesznie wykrzyczeć, że zdjęć nie można robić, bo to budynek użyteczności publicznej.

Może dlatego króliki wolą wchodzić od zaplecza.


Wrocław | Gajowa


Bliźniaczy kafel: kafel #16. Chcesz odkryć więcej? Możesz użyć tej mapy.



To są kafle w oczka. OCZKA.
Widzicie coś innego? ;)


_______________
Radosnych świąt!






Inny pisankowy wzór: kafel #31. Zobacz też gdzie szukać innych kafli.


Wrocław | Gajowa




Znasz ludzi cały czas pełnych energii do działania i pomysłów? No właśnie. Prędzej czy później każdego 'łapie' mały kryzys twórczy (czasem też duży). I tu przydaje się trochę oddechu. No to łapmy go! Poniżej znajdziesz 5 rzeczy, do których mogą zainspirować cię kafle.



1. Poznasz ludzi z dzielni

Kiedy przejdziesz się po dzielni w poszukiwaniu kafli, spotkasz ludzi. Przy odrobinie subtelnej obserwacji przekazują ci cząstkę własnej energii, wytłumaczą swoim zachowaniem daną część miasta. Niektórzy z nich znajdują się w trudnej sytuacji. Na tyle trudnej, że nie widzą z niej wyjścia. Czują się też bezsilni. Może przy pierwszym kontakcie wyda ci się to deprymujące, ale kiedy poczujesz energię odbitą z dobrego słowa lub choćby przyjaznego nastawienia do niej - uderzy cię ze zdwojoną siłą. Nawet gdy jest to pani, która pilnuje terytorium swojego [od 60 lat] korytarza. O sympatycznym chłopcu pozującym z kotem już nie wspomnę.






2. Zrobisz ciekawe zdjęcia

Ponoć dla fotografa nie ma nic piękniejszego niż załamania światła na ciekawej fakturze. A jeśli w kadrze znajdzie się też zadbana, albo intrygująca twarz, to mamy receptę na olśniewający efekt wizualny. Może chętnie podzielisz się nim ze znajomymi na Instagramie, czy zrobisz nietypową sesję ślubną z wrocławskim akcentem. Świetnie fotografują się także schody, dostępne tuż obok kafli :) Szukając schodów warto zajrzeć na portal dolny-slask.org.pl, ta sekcja indooru jest całkiem przyjaźnie rozbudowana.



3. Odkryjesz historię miasta

Zanim przedziwna mieszanka żalu spowodowanego patrzeniem na zniszczenia i ekscytacji z wyobrażania sobie stanu sprzed lat zasieje w Tobie chęć odkrywania kolejnych starych klatek schodowych, najlepiej z kaflami, prawdopodobnie sięgniesz po opisy i dawne zdjęcia odwiedzanych miejsc. Z każdym poszukiwanym kaflem dostrzeżesz kolejne dziury po kulach, interesujące detale, a z nimi sporo historii miasta. W praktyce.




4. Ruszysz głową 

Uruchomisz myślenie przyczynowo skutkowe, trochę jak w planszówkach. A skoro w planszówki gra się dla rozrywki, również gra w kafle przyniesie ci sporo satysfakcji. Wystarczy, że wyjdziesz z domu i rozejrzysz się, a na pewno znajdziesz coś ciekawego. Kto wie, może podczas jednej z rozgrywek uda Ci się odkryć kafla w sklepie spożywczym?


5. Złamiesz schemat, przeżyjesz wizualne oczyszczenie, przewartościujesz okolicę

Jak to zrobić patrząc na brudne i zaniedbane miejsca? Nie dowiesz się póki nie spróbujesz :) I kto wie, może pokochasz dzielnię. Jeśli wciąż wątpisz, tutaj dowiesz się jak zrobić swoje pierwsze kroki.


Dajcie znać, gdzie szukacie swoich inspiracji :) I czy kafle bywają w tym choć trochę pomocne?


Y uno, dos, tres, cuatro, cinco, seis, siete, ocho. W bok, do tyłu i obrót. Dołączcie się do tańca, bo własnie naciskamy na klamkę starych drzwi na Grunwaldzkiej i przenosimy się do gorącej Havany. Do miejsca, gdzie kolory ceramiki dobrano tak, by idealnie komponowały się ze śniadą karnacją kubańskich tancerzy. Zieleń palm, bordo pełnych warg mulatek, granat głębin Morza Karaibskiego. Nawet domofon dzwoni tu dzisiaj w rytmie clave, z charakterystycznym zwolnieniem na 'dwa' (dos). Pęknięcia w kaflach powstały pewnie od muzycznych wibracji, a kwiatowe wykończenia poręczy - z tęsknoty za widokiem zalotnie wetkniętych za kobiece ucho kwiatów Calotropis procera. 
Adios a la prima! Salsa! 

Bujamy się tak przez chwilę. Ciało samo przyjmuje taneczne napięcia mięśni. W głowie snują się plany dalekich podróży.

I jakoś dalej nam ciepło, chociaż za drzwiami znów zima.













Wrocław | Grunwaldzka



Elementy niezbędne do rozgrywki: aparat, odwaga, otwarta głowa.

Liczba graczy: 1 osoba, czasem zdarzą się 2, ale tam było 4 osób (tu serdeczne pozdrowienia dla rodziny K. :) ).

O kolejności startu decyduje liczba zdjęć w pamięci SD aparatu, którą gracz okazuje na początku rozgrywki.

Na planszy znajduje się pięć rodzajów pól. Pola zielone: zatrzymanie się na nich otwiera drzwi. Pola czerwone: zatrzymanie się na nich oznacza drzwi zamknięte i brak powodzenia akcji. Pola żółte: "pola wyboru", w których gracz musi zdecydować się na jedną z dwóch opisanych w instrukcji dróg, w tym jedną prowadzącą przez tylne drzwi. Gracz trafiając na pole wyboru musi na głos powiedzieć, którą drogę wybiera. Z decyzji nie można się wycofać. Pola niebieskie: "pola aktywności", dające graczowi okazję do rozmowy oraz  niestandardowych działań. Pola neutralne: miejsca 'pewniaki', drzwi z przejrzystą szybką.

Rozgrywka.

Stajesz na polu Start. Rzucasz kostką.

Przesuwasz się do przodu o 5 oczek.

Pole wyboru: żeby przejść na zielone pole i znaleźć kafle, musisz wyrzucić kostką "1" – możesz rzucać 3 razy. Jeśli nie wyrzucisz "1", wracasz na pole Start. Jeśli uda Ci się wyrzucić "1", stajesz na zielonym polu, gdzie robisz zdjęcie. Opcja 2: droga w ciemno. Nie musisz wyrzucić "1", ale też nie masz pewności odkrycia kafli. Możesz za to trafić na czerwone pole. Jeżeli decydujesz się na opcję 2, rzucasz ponownie kostką, a do uzyskanego wyniku dodajesz 2 punkty i o tyle pól do przodu się przesuwasz.

Wybierasz opcję 2. Chce ci się pić i idziesz do osiedlowego zaniedbanego sklepu. Wchodzisz, a wewnątrz zielone pole. Odkrycie. Za regałem dostrzegasz kilka odsłoniętych kafli z kwiatowym dekorem. Dalej kafle pod sufitem. Nabijasz punkty robiąc im zdjęcia. Kupujesz wodę niegazowaną. Pytasz ekspedientki czy był tu sklep mięsny. Ręce drżą ci z ekscytacji.

Znowu rzucasz kostką.










Hubska | Wrocław