kafel #31



Z Barlickiego skręcam w jedyną drogę, która nie jest ślepa. A potem w lewo. Kostka brukowa zdążyła dawno rozbujać mi rower. Blisko stąd na Ostrów. Uwagę, kierowaną kiedyś głównie na nieistniejące już kino Lalka, kradnie dziś rokokowa kamienica po spektakularnej metamorfozie. Znacie? Nie ma w niej kafli. Zaraz obok znajduje się wdzięczna mała uliczka o nazwie, która z niewiadomych względów kojarzy mi się czesko. Może dlatego, że to Przeskok. 

Tu zatrzymuję się chwilę. Z secesyjnego budynku wychodzi Romka w długiej spódnicy i tlenionych włosach, które rozjaśniły się o ton za mało. Uśmiecha się oczami. Prowadzi córkę, swoją miniaturkę (bez tlenionych włosów). Zaglądam przez ich ramiona wgłąb klatki, ale kafli brak. Jest za to ładna i zachowana bez uszczerbku posadzka (wkrótce pojawi się w albumie wrocławskie posadzki). 

Kręcę się po okolicy. Przeglądam domofony. KOMORNIK. Znowu drzwi się otwierają. Znowu nie ma kafli. Idę w stronę okazałej kamienicy. Nie jest w typie sprzyjającym nowym odkryciom.

Tam na pewno nie ma kafli, ale sprawdzę.

Tak trafiam na 100% wzoru w zaskakującym wzorze. Jakby ktoś zamiast na pisance, umieścił wypukły rysunek na ceramice. Albo transport kafli wysłany do ziemskiego dworku przypadkiem trafił do Breslau. Słowem - #31. Całkiem inny niż reszta wrocławskich kafli. 













 Wrocław | Prusa



0 comments:

Prześlij komentarz