- Mieliśmy tu pewne problemy z kradzieżami i dlatego nie wpuszczamy nikogo. No ale dobrze, niech będzie.
Po chwili schodzi w kapciach i domowej, wygodnej spódnicy do niebieskiej klatki schodowej. Chwilę mi się w bezruchu przygląda, weryfikuje, czy mówię prawdę i milcząc odchodzi. Można mi ufać. Na szczęście, bo trudno byłoby tu obejść się smakiem, a prób znalezienia się za drzwiami było kilka. Kamienica jest pilnie strzeżona. W środku kafle mienią się jak landrynki. Smacznego!