Można było włóczyć się po 'Trójkącie' i przekonać się czy kafle ze starego sklepu mięsnego są jedynymi w tej okolicy, albo wyjść na swój teren (czyli Ołbin) i wejść gdzie się akurat da, spotykając po drodze starsze panie prezentujące kościelną modę oraz znajomych dresiarzy. Można. Ale w tę sobotę przyszło mi eksplorować nowe miejsce, do którego zwykle 'nie jest po drodze'. Trafiam na wrocławskie Huby.
Dzielnica wygląda tak, jakby projektował ją 'niedospany' urbanista. Mnóstwo tu luk po zburzonych kamienicach, dużych i małych - ale zawsze nietrzymających linii zabudowy plomb / bloków, placów widm zarastających chwastem, czy skośnych przejść na skróty. Słowem, nudy nie ma. A był Paryż.
Odkrywam kafla #26, ale dłuższą chwilę nie mogę dostać się do środka. Wchodzę przez podwórko, gdzie trafiam skrótem przez niezabudowana posesję. Tylne drzwi są otwarte, bo upał. O to chodzi. Migawka brzmi w tym wnętrzu trochę dziwnie. Może dlatego obserwuje mnie kobieta, która weszła tą samą drogą, ale z kluczem do mieszkania w ręku. Przygląda mi się chwilę, w taki sposób, że nie wiem czy jestem intruzem, czy osobliwością.
- Proszę spróbować jeszcze pod czwórką, tam są ładniejsze kafelki - mówi.
Serce rośnie.
Ps. kafel #27 będzie spod tej czwórki, zostańmy w kontakcie :)
Pochodzenie: Boizenburger Wandplattenfabrik, Boizenburg an der Elbe
komentarz
OdpowiedzUsuń