kafel #77 | Ruter z Drezna


Są takie rzeczy, które nie dają spokoju. Strzęp informacji, który rozbudza wyobraźnię. Wyraz, który wystaje spod płatu złuszczonej farby. Nazwisko na starym chodniku, które prowadzi do warsztatu kamieniarza w pięknej, opuszczonej kamienicy.

Najlepiej jest, kiedy z takiego okruszka rozwija się cała historia.


Sufit

- Dlaczego pani robi zdjęcia?

Pyta mężczyzna który przed chwilą zbiegł w kapciach po schodach. Mówię, że dla siebie, jednak to nie wystarcza.

- Ale dlaczego pani je robi? - dopytuje z lekką presją.

Chwilę się waham. Po co przyszedł? Żeby mnie wygonić? Sprawdzić? Wyjaśniam, że tworzę kolekcję zdjęć kafli z klatek schodowych we Wrocławiu. Robię to prywatnie, nikt mnie nie przysyła. I chyba zdaję jego test, bo nagle zmienia ton.

- To proszę zobaczyć, tu nad głową jest takie coś - pokazuje na wystający z sufitu metalowy kołek - to miejsce po żyrandolu. Jakim? - zawiesza pytanie i zaraz odpowiada - Na gaz. Rzadkość. Może pani zrobić zdjęcie.

Rozgląda się, przechodzi w stronę drzwi i prezentuje dalej.

- Tutaj były piękne freski na suficie. Ale wie pani, koło dwutysięcznego roku był remont - robi szeroki łuk ręką - i wszystko zamalowali. Były tam amorki, kolorowe, trochę dziecinne. Ale ja je pamiętam z dzieciństwa. Mieszkam w tej kamienicy cały czas.

Pamięć go raczej nie myli. O freskach na ścianach wspominają konserwatorzy zabytków. Putta można spotkać na fasadach okolicznych kamienic. To częsty motyw.

Uwieczniam zamalowany sufit. Typowy dla tej okolicy. Przyglądam się mu. Na powierzchni farby widać już spękania. Co odsłoni farba gdy odpadnie?




"Ruter" z Drezna

Mężczyzna sprawia wrażenie zainteresowanego historią tego miejsca. Wymienia przedwojenną nazwę ulicy - Reuterstrasse. Mówi, że nie zachowało się żadne zdjęcie tej kamienicy sprzed wojny, sprawdził w Internecie.

- Ale w Dreźnie do dzisiaj żyje jej właściciel. Taki stary Niemiec a się trzyma! Nazywa się... Zaraz... Thomas to syn. A on jest Ruter Kronner, Kriner? Jakoś tak.

Rozmowa urywa się, kiedy z mieszkania na piętrze woła starsza kobieta.

- Kafelki są tylko dotąd, zawsze tak były - rzuca na zakończenie przez ramię, choć wcale nie pytałam.

Póki pamiętam, zapisuję tylko nazwisko przedwojennego właściciela w telefonie.



Poszukiwania

Wracam do domu i pierwsze co robię to szukam nazwiska Kronner w adresbuchu z 1935 roku. Sprawdzam też Kroenner, ale bezskutecznie. Nie pasuje. W międzyczasie weryfikuję niemieckie imiona. Nie ma wśród nich Rutera. Najbliżej jest Ritter. Ale po nim też nie ma śladu w książce z adresami. Może mam za stary egzemplarz, bo skoro szukana osoba żyje, musiała być dzieckiem, gdy opuszczała Breslau.



Żałuję, że nie zdążyłam dopytać skąd spotkany mężczyzna wie o przedwojennym właścicielu. Taki jest już urok spontanicznych rozmów. Czy znał Rittera i Thomasa? Domyślam się, że tak, skoro nie tylko wymienił ich nazwisko, ale też imię syna. Może kiedyś utrzymywali kontakt? Z Drezna nie jest daleko. Czy przyjechali po latach i zapukali do mieszkania mojego rozmówcy?

Przedwojennego zdjęcia kamienicy rzeczywiście nie ma na stronach z archiwalnymi fotografiami. Może znajdę je w archiwum budowlanym i poznamy resztę historii?

To miasto ma jeszcze sporo do opowiedzenia.




Wrocław | Orzeszkowej

3 komentarze:

  1. Frapujący początek historii miejsca i urodziwego kafla. Gratuluję znaleziska i nowego kontaktu. Chciałoby się dopisać na końcu : cdn ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Próbuję dowiedzieć czegoś więcej i rozwinąć tę opowieść. Wtedy dopiszemy CDN :)

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń