Zanim stuknie trzydziestka dobrze jest coś zakończyć i uporządkować. Pomyśleć o dziecku. Zmienić pracę. Zaplanować podróż życia. Wyszaleć się. Dziś nic z tego nie będzie. Okrągła liczba, która się zbliża, podsyca tylko radość z odkrywania coraz to nowych (choć przecież całkiem 'old') kafli i opisywania 'story' każdego z nich. Z #29 zamykamy tylko cykl z wrocławskich Hub. W dodatku tymczasowo, bo chcemy wrócić na naszą 'dzielnę'.
Kafel #29 zamknięty jest w oryginalnej kamienicy na klatce schodowej, która sprawia wrażenie nigdy nie uczęszczanej. We wnętrzu zalega zastygłe powietrze. Nie ma ludzi, brak wyskrobanych w tynku napisów, bazgrołów wykonywanych markerem i uryny. Jest mrok, kurz i spokój. Ściany niespiesznie gryzie ząb czasu. Jedynymi tego śladami są okruszki złuszczonej szpitalno zielonej farby na podłodze.
Lubicie niespodzianki? No właśnie. #29 nią był. Drzwi nietypowo zdobionej, trochę ekscentrycznej kamienicy skutecznie broniły do niej dostępu. Ale nie po to są małe, zapuszczone i zbutwiałe drzwiczki do piwnicy, a za nimi wąski korytarz z niskim sufitem, żeby porzucić zamiar eksploracji. To, co jest w środku, było zaskakujące i odświeżające, choć nie-porządne.
Mówiliśmy tu już o kurzu? ;)
Wrocław | Huby
0 comments:
Prześlij komentarz