Widzimy niezbyt skomplikowaną bryłę budynku. Mijamy fragment odnowionej elewacji i kiczowate szyldy, a także drzwi do piwnicy, za jakimi we Francji przechowuje się wino. Zauważamy, że z balkonów wyglądają klimatyzatory, które swoją bielą i wypukłością kontrastują z różowo-piaskowym wyblakłym tynkiem. Brakuje tylko okiennic z wbudowanymi żaluzjami, żebyśmy czasem mogli poczuć się tu jak na południu Europy. Otwieramy oklejone ogłoszeniami drobnymi drzwi, słyszymy ich zgrzyt, czujemy ciężar samozamykacza. Wdychamy lekko stęchłe powietrze. A teraz oglądamy świetnie zachowane i błyszczące kafle. Mhm. Rzadko spotykana kompozycja. Robią na nas wrażenie półokrągłe ściany, na których są położone. Wchodzimy po schodach. Fotografujemy. Jeszcze raz oglądamy. Czytamy napisy bazgrane markerem na ścianach i kaflach. Wychodzimy zanim mieszkańcy nas zobaczą. Idziemy ulicą zadowoleni ze swojego znaleziska. To uczucie nie opuszcza nas jeszcze przez kilka godzin.








Wrocław | Sienkiewicza

"Viva los detalos!" - chciałoby się zakrzyknąć widząc meandry dekoru kafla #13. 








Wrocław | Kluczborska

Nie tak łatwo jest przetrwać gdy brygady Miejskiego Przedsiębiorstwa Rozbiórkowego jeżdżą po zrujnowanym mieście. Aż ciężko uwierzyć, że przez kilka lat po wojnie Wrocław 'dostarczał' 50 i więcej milionów sztuk cegieł rocznie. Wyburzano nawet nieznacznie uszkodzone kamienice. Nikt nie bawił się w konserwowanie zabytków. Zasady były proste: popyt wymuszał podaż, ktoś działał, żeby mieć na chleb, a stare robiło miejsce nowemu. Później w wygospodarowane puste miejsce stawiano tzw. bloki - także w Świnoujściu, czy małych miasteczkach Dolnego Śląska.

Kafel #12 w swojej ponad 100-letniej historii miał wiele okazji by zamienić się w ceramiczny pył. Lata 40, 50, dalej 90, a nawet pierwsze lata dwutysięczne, kiedy rozpoczynano remonty kamienic. Czasem skuwano wszystkie kafle, bo było w nich kilka ubytków. Wydaje się, że teraz jest bezpieczny, ale i tak na wszelki wypadek robię zdjęcia.








Wrocław | Walecznych