- Interesujące, chociaż bardzo proste - powiedział detektyw. Przyznał, że widział je na Ołbinie, lecz nie był w stanie określić, skąd pochodziły. Pytanie o to, gdzie powstały wybrzmiewało w jego głowie za każdym razem, gdy uchylone stare drzwi zdradzały ich obecność. Teraz krok po kroku docierał do mało dostępnych źródeł różnej jakości fotografii, które naprowadzały go na właściwy trop. Błysk w oku zdradzał, że dawało mu to niemałą satysfakcję.

Pochylony nad filiżanką przestygłej kawy opracował schemat, jakim posługiwano się w planowaniu oprawy ścian:

     1. wybierz dekor,
     2. podkreśl go listwą (kontrastującą lub tonującą, gładką lub z fakturą),
     3. zestaw z monochromatycznymi płytkami ściennymi szkliwionymi
        (tak fachowo nazywane są kafle),
     4. zakończ fikuśnie żłobioną krawędzią od góry,
     5. a od podłogi lekko wystającą płytką bazową.

Szukał śladów dekoru, bo stwierdził, że to jego estetyka i dostępność decydowała skąd kupiono zestaw ceramiki przeznaczonej do położenia na ścianach wejścia do kamienicy. Tym sposobem tropy prowadziły do... Misieńskiej Fabryki Pieców i Porcelany.

- Sądzę, że możemy uzyskać trochę więcej informacji - powiedział pod nosem. - Potrzebuję konkretów - dodał. Wkrótce dopasował elementy układanki. Karty dwóch kafli zostały odkryte. Pochodzą ze znanej kaflarni.

- -  -   -    -     -      -       -        -         -          -            -            -             -              -
Pierwszy zdemaskowany kafel
- -  -   -    -     -      -       -        -         -          -            -            -             -              -
✔ potwierdzony związek z: Meißner Ofen- und Porzellanfabrik, Meißen (Miśnia)



 
kafel #11 i  kafel #4 (to warianty jednego wzoru, tutaj odwrócony)


- -  -   -    -     -      -       -        -         -          -            -            -             -              -            
Drugi zdemaskowany kafel
- -  -   -    -     -      -       -        -         -          -            -            -             -              -
✔ potwierdzony związek z: Meißner Ofen- und Porzellanfabrik, Meißen (Miśnia)


 źródło: www.jugendstilfliesen.de  




- Czy coś przeoczyłem? - zadał sobie kontrolne pytanie. Ale zanim się zastanowił, trafił na kolejny dowód. Na zdjęciach, w opisach dało się dostrzec nazwę "Meißner Ofen- und Porzellanfabrik, Meißen", czyli "Misieńska Fabryka Pieców i Porcelany, Miśnia".


- -  -   -    -     -      -       -        -         -          -            -            -             -              -
Trzeci zdemaskowany kafel
- -  -   -    -     -      -       -        -         -          -            -            -             -              -
✔ potwierdzony związek z: Meißner Ofen- und Porzellanfabrik, Meißen (Miśnia)


                              
źródło: www.mytiles.net                              kafel #24               


- Dlaczego nie ma żadnej wzmianki o innych miejscach? - pytanie rzucone w pustkę zaowocowało szybkimi efektami. Przeniosło go w okolice Hamburga, gdzie do teraz produkuje się ceramiczne płytki.


- -  -   -    -     -      -       -        -         -          -            -            -             -              -
Czwarty zdemaskowany kafel
- -  -   -    -     -      -       -        -         -          -            -            -             -              -
✔ potwierdzony związek z: Boizenburger Wandplattenfabrik, Boizenburg an der Elbe



     źródło: www.mytiles.net                              kafel #26                   



Jeden szczegół, którego nie wyjaśniono, to zgodność miejsca, gdzie wymyślono i produkowano wzór.

- Czy nie jest to interesujące? - zasępił się na chwilę.
- Dla kolekcjonera opowieści - owszem.


Z Barlickiego skręcam w jedyną drogę, która nie jest ślepa. A potem w lewo. Kostka brukowa zdążyła dawno rozbujać mi rower. Blisko stąd na Ostrów. Uwagę, kierowaną kiedyś głównie na nieistniejące już kino Lalka, kradnie dziś rokokowa kamienica po spektakularnej metamorfozie. Znacie? Nie ma w niej kafli. Zaraz obok znajduje się wdzięczna mała uliczka o nazwie, która z niewiadomych względów kojarzy mi się czesko. Może dlatego, że to Przeskok. 

Tu zatrzymuję się chwilę. Z secesyjnego budynku wychodzi Romka w długiej spódnicy i tlenionych włosach, które rozjaśniły się o ton za mało. Uśmiecha się oczami. Prowadzi córkę, swoją miniaturkę (bez tlenionych włosów). Zaglądam przez ich ramiona wgłąb klatki, ale kafli brak. Jest za to ładna i zachowana bez uszczerbku posadzka (wkrótce pojawi się w albumie wrocławskie posadzki). 

Kręcę się po okolicy. Przeglądam domofony. KOMORNIK. Znowu drzwi się otwierają. Znowu nie ma kafli. Idę w stronę okazałej kamienicy. Nie jest w typie sprzyjającym nowym odkryciom.

Tam na pewno nie ma kafli, ale sprawdzę.

Tak trafiam na 100% wzoru w zaskakującym wzorze. Jakby ktoś zamiast na pisance, umieścił wypukły rysunek na ceramice. Albo transport kafli wysłany do ziemskiego dworku przypadkiem trafił do Breslau. Słowem - #31. Całkiem inny niż reszta wrocławskich kafli. 













 Wrocław | Prusa





Wyobraź sobie, że kręcisz się gdzieś pod nie swoimi drzwiami i czekasz na okazję, żeby złożyć palce w daszek i przystawić je do zakurzonej szyby. Do palców wkrótce dołącza twoje własne czoło, by ustawić się w konstrukcję obserwacyjną. Pomyśl, jak możesz się ekscytować, gdy twoje oczy rozszerzą się z powodu czegoś, co zobaczysz za tym szkłem. Albo jak w sekundzie danej ci przez samozamykacz mignie ci tajemnicze, błyszczące, ceramiczne tło za wychodzącą z kamienicy sylwetką. A teraz spróbuj powściągnąć ciekawość. Oswajaj się z kruszącą się brązową farbą olejną pokrywającą zabytkowe wejście. 

Płyniesz z rytmem dzielni zachowując ciekawość, by móc odkryć zupełnie nowe. Nie dajesz po sobie poznać, że wiesz dlaczego starsza pani narzeka na domofon, kiedy pytasz o kafelki na klatce schodowej. Uśmiechasz się gdy patrzy ci w oczy poszukując złych intencji, bo kiedy ich nie znajduje, drzwi się otwierają. Odkrywasz. Wtedy na przykład możesz też wpaść na pomysł, żeby nagrać z tego film (zobaczysz go tutaj). I witać okrągłe 30 na dzielni. 

A jeszcze tyle przed nami :)











Wrocław | Orzeszkowej



Najprzyjemniejsza jest dzielnia niedzielna. Gra słów jest nieprzypadkowa, bo w niedzielę dzielnia nie jest do końca sobą. Wtedy nad przygaszoną, szarą i trwającą w uśpieniu dzielnicą rozstępują się chmury odsłaniając słońce. Lody, a potem park Tołpy. Spacer z psem. Mecz lub kościół, albo jedno po drugim. Na ulice wychodzą starsi mieszkańcy, którzy chętnie zagadują. Przy kwiaciarni, przed wejściem do kamienicy. Jest bezpiecznie i społecznie. 

Kiedy znikają miejsca zapuszczone, zapraszające niektóre grupy społeczne, w miejsce panów pijących tani alkohol pojawiają się dzieci grające w piłkę i sąsiadki z pieskami. Zadbane podwórko stymuluje wystawianie się kwiatów w doniczkach na pobliskich balkonach. Remont Wyszyńskiego owocuje pierwszą kawiarnią przy tej ulicy (co wcześniej było nie do pomyślenia). Wygodne, czyste ławki na nowym przystanku - i są starsi państwo dyskutujący o historiach swojego życia dłuższą chwilę, mimo, że autobusy wszystkich dostępnych tu linii już odjechały.

Każda inwestycja sprawia, że dzielnia budzi się trochę częściej i pokazuje, że jest w niej potencjał. Wskazuje mieszkańcom, że mają coś dla siebie w swojej okolicy. Mogą się z tym czymś identyfikować. Jest dla nich miejsce. Ok, mury są zaniedbane, ale co z tego? Murale przecież świetnie na nich wyglądają. Podobnie jest z kaflami. Współtworzą piękny klimat. Wręcz filmowy.