Narysujmy psa. Takiego, który ma duże oczy, krótką sierść, szeroko rozstawione łapy.

Na trzy cztery odsłaniamy swoje kartki, Ty i ja. Już. Ha, ha. Jaki ten Twój pies grubiutki. Z krótkimi łapkami. A jakie mojemu wyszły figlarne oczy! Mówisz, że ogromne? Cóż, psy z naszych rysunków nie tylko nie są bliźniakami, ale z pewnością nie pochodzą nawet od jednej matki. Mimo jednakowej instrukcji.

Co znaczy 'duże', 'krótko' i 'szeroko'? A co 'ładnie' i 'brzydko', albo 'starannie' i 'niechlujnie'? Zależy co i kto ma w głowie.

Co kryją klatki schodowe? Możesz powiedzieć: brud, strach. Albo: elegancję, historyczny charakter. Kto wie. Ale możesz też pomyśleć, że kryją ludzi. Ich potrzeby, zaniedbania, frustrację, zgodę na to, co jest, wyznania pisane na ścianach. To, jak żyją. Korytarz jest polem symptomów. Tu są przedmioty i otoczenie jakie ludzie używają i odpowiedź jak ich używają. Jakimi są ludźmi. Klatka schodowa pokazuje nie tylko co widzą, ale jak widzą. Widzą przecież codziennie, ale uznają to za normę. Czy są tu, bo muszą, znają się ze sobą? Jakie stawiają sobie pytania? Zastanawiają się ile jest wart pęd i zaangażowane? A może nigdy o tym nie myśleli? Są obojętni czy bezradni?

Czasami warto dać mówić obrazom. Dajmy.

















Ps. Czy mieszkańcy interesowali się marsjańskimi misjami? Bo w ich trakcje odkryty był bliźniaczy kafel #32.


Wrocław | Parkowa

Pochodzenie wzoru: Teichert-Werke, fabryka fajansu i porcelany Miśnia, 1900 r.


Jörg już trzecią godzinę z namaszczeniem szkliwił kafle w manufakturze nieopodal Wormacji nad Renem. Nim się obejrzał, minęło południe. Realizował właśnie zamówienie, które nie trafiało się zbyt często. - W Breslau mieszkają poukładani ludzie - pomyślał. To miasto jest na wschodzie ostatnią ostoją porządku. Dalej chaos przenika do wszelkich sfer życia. - Dlatego kaflarnia sporadycznie wysyła w tamte rejony swoje produkty - tłumaczył sobie. Pewnie za granicą nie dbają o standardy i zamiast praktycznych dekoracji mają brudne gołe ściany.

- ♫ Nie tulipany, maki, bratki, tylko dzwonki, takie kwiatki ♫ - nucił pod nosem.

Wiedział, że w Dresden produkują tulipany i maki. Ale Jörgowi jego dzwonki wydawały się najpiękniejsze na świecie. Zwłaszcza miękkie przejście miedzy czerwonym i żółtym, które po wypaleniu szkliwa tworzyły gradient.

Mieszał szklany proszek, wodę i tlenek miedzi, w naczyniu powstawała maź o konsystencji śmietany. Wypełniał nią niepokolorowane dotąd miejsca kaflowego dekoru. To niemiecko logiczne, że do kwiatów dobrał zielone tło, bo kwiaty rosną na łące. Może gdyby zamawiali je Francuzi, odważyłby się na bardziej fikuśne zestawienie. Kafle jednak miały pokryć ściany jednego z szerokich wejść do kamienicy czynszowej w Breslau, gdzie zamieszkają pewnie całkiem zamożne rodziny. Nie wiedział dlaczego wyobraził sobie jak wystrojone matki stukające obcasami podziwiają opracowywany przez niego wzór wraz z córkami, które ubrały przed chwilą w jasnoróżowe sukienki i zawiązały im białe kokardy we włosach. Mniejsze dzieci pokazują go rodzicom grubymi paluszkami. Starsze przechodzą obok nich obojętnie, wracając z lekcji gry na pianinie. Sąsiedzi chodzą razem do teatru, czasem spotkają się na dancingach w jednych z lokali na Der Ring. Wysoko cenią czystość, toteż i reagują, gdy tylko ktoś spróbuję ją zmącić. Z grzecznością odnoszą się do nieznajomych, ale pilnują, by zawsze skutecznie trafili do wyjścia z ich kamienicy.

Gdyby Jörg wiedział, że dożyje takich czasów... Ocalały budynek zapełni się po brzeg przyjezdnymi. Na każde mieszkanie przypadnie po kilka małżeństw, bo z oszczędności miejsca każdy pokój będzie zamieszkany przez kogo innego. Wielu z nich pomyśli o skorzystaniu z gotowego materiału ceramicznego, który można pozyskać z korytarza. Zrezygnują z kaflowania łazienki dzwonkami tylko dlatego, że płytki są solidnie przyklejone do ściany i trudno je teraz odbić w całości. Przez lata do klatki schodowej będzie mógł się dostać przypadkowy przechodzień, a nawet amator wysokoprocentowych trunków szukający ustronnego miejsca do ich spożycia. Tradycyjne porządki zastąpią prowizoryczne - mieszkańców, którzy zadbają o czystość korytarza, jeśli akurat ich kolej nie pokryje się z dyżurem sprzątania w kościele. Dzieci będą pisać brzydkie słowa długopisami po ścianach, a później nawet mazakami po kaflach, bo te nie dość, że są wspólne (znaczy niczyje), to jeszcze były już "za Niemca". W kolejnym pokoleniu urodzi się ktoś, kto trafi na dzwonki przy okazji osobistego odbioru przesyłki po transakcji w serwisie aukcyjnym. Doceni i zrobi zdjęcia komórką, podeśle gdzie trzeba.

Odtąd zaglądać będą inni. Niektórzy z aparatem. I patrzeć jak w tą wesołą łąkę wjeżdża znienacka skrzynka z agregatem. Kto będzie dbał o poniemieckie kwiatki?












Wrocław | Tomaszowska

Pochodzenie: Tonindustrie Offstein Albertwerke, Offstein i Wormacja, Niemcy, 1900 r. 






Na Zakaukaziu jeździ się pod prąd samochodami w stanie technicznym o krok od złomowania, a we Wrocławiu sprawdza się co kryją korytarze starych wrocławskich kamienic. Zagląda się tu i ówdzie, na przykład wgłąb podwórka, gdzie tylko powietrze hula w dołkach po kałużach, a nad pojedynczą pustą butelką siedzi samotny włóczykij. Tak od razu nie znajduje się czegokolwiek. No chyba, że napotka się ukryte za półkolistym winklem tylne drzwi, to się wchodzi. Ma się dreszcz na plecach. Już się wie co korytarz kryje.








Wrocław | Barlickiego

Podobieństwo z: kafel #8


Unikasz jej jak ognia, bo to miejsce jest szare i straszy. Tam nie ma co oglądać, w wejściach są puste butelki i unosi się coś, co nie zasługuje na nazwanie zapachem. U mnie było tak z ulicą Barlickiego. Oto kilka prostych rzeczy, dzięki którym przestaniesz podchodzić do dzielni jak do jeża (tu pozdrawiamy Wrocław - wejście od podwórza, akcję z jeżem na podwórkach).



Cokolwiek myślisz, pomyśl odwrotnie, czyli odrapane nie zawsze znaczy brzydkie

Pewnie pękałbyś z dumy, gdyby w Twoim otoczeniu były zadbane budynki zza których wiecznie wychodzi tęcza. Niestety, nie zawsze tak jest, ale zawsze można dostrzec potencjał. Pod zaniedbaną elewacją i za odpadająca farbą w korytarzu często kryją się zagadki. Jak wyglądała kamienica, gdy powstała? Dla kogo ją zbudowano? Jaki był tu klimat? Czy ten kawałek tynku był kiedyś...? Pstryk! I nagle przekonujesz się jak krótka chwila pracy z wyobraźnią może otworzyć przed Tobą całkiem nowy świat.

Swoją drogą trochę tęczy dostanie niebawem Nadodrze - dzięki projektowi zrobienia mozaiki z 300 kafli ceramicznych zrobionych przez mieszkańców. Trochę zazdrościmy. Tak pozytywnie. Do akcji można się jeszcze dołączyć, warto!


Nic nie robi lepszego klimatu niż czas

Ponoć nowe wnętrza bywają energetycznymi wydmuszkami i dopiero gdy upłynie trochę przysłowiowej wody w rzece, zaczynają ją oddawać. Dlatego energia starych wnętrz jest nie do podrobienia. Klimat, jaki możemy poczuć, gdy tylko się trochę na niego otworzymy, może być unikalny.


Spróbuj bycia turystą we własnym mieście

A właściwie dlaczego nie skręcić raz w ulicę dalej w drodze domu? Może niekoniecznie w zaułek po zmroku, bo taki krok może skutecznie zniechęcić do dalszych poszukiwań. Świadome gubienie się i poszerzanie zasięgu chodzenia po mieście może przynosić zaskakujące odkrycia (tutaj ostatnio ukazało się #35 :)) i przerodzić się w małą ceremonię, z której czerpie się tyle przyjemności, co z picia zielonej herbaty zaparzanej na zimno. Decyzja o złamaniu własnego schematu bywa bardzo odświeżająca, można poczuć się jak turysta we własnym mieście, zmienić perspektywę patrzenia i przecierać ze zdumienia oczy, co można stamtąd wydobyć.


Khatarsis, fajna rzecz

Nie musisz przekonywać się do odrapanych miejsc. Ale jeśli chcesz ich zasmakować, możesz rozgryźć temat inaczej. Nie jesteś na dzielni na wieczność, możesz do niej zajrzeć i wrócić tam, gdzie lubisz być. Pooglądanie brudu, znalezienie się w innym klimacie miasta może dostarczać przeżyć estetycznych podobnych do tych z muzeum sztuki. Działać oczyszczająco, pozwolić się zdystansować do swojego otoczenia, przełamać wizualną, trochę stockową, wymuskaną nudę.


Wabi Sabi też

Japończycy najbardziej cenią czarki do herbaty które się wyszczerbiły lub zbiły, wtedy, zamiast je wyrzucać, poszczególne elementy zespalają złotem. Dla nich piękne jest to, co niedoskonałe, nietrwałe i niekompletne. Nie ukrywają tych cech, przeciwnie, podkreślają je drogim materiałem. A czarka staje się nie do powtórzenia. Otarcie lub pękniecie, miejsce po skuciu kafli i mała dziurka po gwoździu, wszystko to mówi coś o życiu, jakie się działo na dzielni. I dodaje jej autentyczności.

Powody chodzenia po niekatalogowych miejscach jak dzielnia - każdy ma inne. Jaki jest Twój?



Buongiorno! Jesteście w Rzymie tylko na jeden rzut okiem?

Liczymy czas, więc przejdźmy do konkretów. Wasz pokój ma numer 35, trentacinque. Zanim przekonacie się jak tu pachnie pizza i pasta, skorzystajcie z tego, co oferuje wasza lokalizacja. Gdy patrzymy za moim palcem w lewo po osi, między doniczkami przywieszonymi w górnych okiennicach widać Panteon. Chcecie poszukać fontanny Di Trevi? Kierujcie się na prawo. Możecie poczuć ekscytację, gdy wychylając się zza rogu historycznej zabudowy okaże się, że gładkie  i wiecznie wilgotne marmury fontanny ulokowano na małej piazzie (placu, który z resztą jest w połowie nią wypełniony), między przebiegającymi łukiem ulicami. Wyobrażacie sobie pierwszych turystów, którzy tu dotarli przypadkiem?

Gratis macie pobyt w małym hotelu pod pochodniami, kafel numer trzydzieści pięć.










Wrocław | Tomaszowska

Wydawało się, że wszystko pójdzie gładko. Rzut oka. Są. Moment, no może dwa. Byymm łiłiłiłi, drzwi się otwierają. "Dzień dobry, ładne kafle. Dziękuję." Cyk, cyk.

"To wchodzi się czy wychodzi?" - zniecierpliwiony głos pani o siwych, kręconych, krótko przystrzyżonych włosach przerywa chwilę radości. "Zrobię tylko zdjęcie." Głęboki oddech, a dalej cisza. Obserwacja w ciszy, którą niezawodnie tnie migawka. I jeszcze więcej obserwacji.

Ok, mam dosłownie kilka zdjęć, ale wychodzę stąd. Nie jestem tu po to, by być intruzem. Łiłiłi baaach! Gdy tylko samozamykacz kończy wykonywać swoją pracę, z twarzy napotkanej osoby znika napięcie. "Te kafelki jeszcze poniemieckie. Pamiętam, bo wprowadzilam się po wojnie. A kamienica do remontu w latach pięćdziesiątych oddana, na początku." Wschodniopolski akcent dodaje wypowiedzi uroku. Znikam, a pani odprowadza mnie wzrokiem. Później okazuje się, że na zdjęcia nie da się patrzeć.

Wracam następnego dnia. I dzięki temu zauważam inne, niedomknięte drzwi. Za chwilę w korytarzu znajduję kafla #32. Znacie historię? No ale zostało jeszcze coś. Czekam.

Pomagam wnieść wózek z zakupami i tym razem robię zdjęć do woli. Widocznie wtapiam się w krajobraz, bo już dziewczyna i puchaty pies mijają mnie niewzruszeni :)

Myślicie, że warto było wracać?













Wrocław | Stein

#33. Wzór jakby spod igły tatuażysty wychodziły łzy. W graficznej interpretacji, uproszczonych kształtach i nie oczywistych niebieskosciach. Takie, że można zrobić z nich naszyjnik.

Lekko spękana glazura dodaje tu tylko uroku.