Spacer po - określmy to delikatnie - mocno nieidealnej 'dzielni', bywa szybki i zachowawczy. Nieoświetlone jesiennymi wieczorami ulice potrafią straszyć chłodem i przeciągiem. W oknach tlą się cienie słabego oświetlenia, migają telewizory. Gdzieniegdzie da się dosłyszeć krzyki kłótni, czy wyczuć alkoholowy wyziew. 

Niedzielne popołudnie upływa tu spokojnie. Jest tak samo pusto, bo mieszkańcy odświętnie ubrani wyruszają odprawiać swoje rytuały. Ich cel zgaduję po kolorze - zieloni vs. czarno-szarzy. Wtedy mam okazję lepiej przyjrzeć się okolicy. Swoje spostrzerzenia dokumentuję czym popadnie. Czasem udaje mi się ustrzelić parę kafli przez brudną lub wybitą szybę. To znak, że wrócę.